Właściwie to wypada aby wydawnictwo Warmia odpaliło tantiemy
Polecam zerknąć do 104 tomu pt: "PAN SAMOCHODZIK I KLASZTOR W ZAGÓRZU" autorstwa Jakuba Czarnika .
Powiedziawszy szczerze aż poczułem niepokój jak usłyszałem że w literaturze młodzieżowej zagościliśmy, ale muszę powiedzieć początek robi wrażenie że autor odrobił prace domową i głupot nie powypisywał. sami oceńcie, poniżej przytaczam fragmenty
Poniżej ku uciesze ludu przytaczam co ciekawsze fragmenty:
Kod: Zaznacz cały
"Natchnęła mnie do tego wzmianka w artykule, który przeczytałem kilka tygodni temu w czasopiśmie dla eksploratorów. Autor, tłumacząc czytelnikom na czym polega geocaching, relacjonował swoje osiągnięcia. Jednym z nich było odnalezienie skrzynki ukrytej w ruinach starego klasztoru w Zagórzu. Oprócz zwyczajowych „skarbów”, czyli maskotki, kostki Rubika i mapy Bieszczad, znalazł tam notkę dotyczącą niezwykle ciekawej lokalnej legendy związanej z prawdziwym skarbem."
"Po powrocie do kawalerki wydrukowałem sobie listę skrytek w promieniu stu kilometrów od Zagórza wraz ze wskazówkami jak je odnaleźć."
". Tak wyglądał wydruk strony z danymi o skrzynce, którą opisał reporter z pisma dla eksploratorów:"
Kod: Zaznacz cały
"Dalej następowały atrybuty skrzynki przedstawione za pomocą obrazków
Pierwszy piktogram oznaczał, że poszukiwania są na tyle bezpieczne, iż można zabrać ze sobą dzieci, drugi opisywał miejsce ukrycia skrzynki jako znajdujące się „na łonie natury”, trzeci zaś był znakiem, że w pobliżu są zabytki albo miejsca historycznych wydarzeń.
Pod znaczkami „filips49” opisywał miejscowość i tłumaczył, gdzie szukać skrzynki:
Tradycyjna choć niewielka paczka ukryta w resztkach murku, otaczającego klasztor od strony zewnętrznej. Mimo że „zasięg” na wzgórzu jest doskonały przydadzą się zdjęcia. Skarb ukryty pod dwoma kamieniami, na wierzchu jest dość spory, pod spodem jeszcze jeden malutki i pod nim paczka.
Leniwce mogą zaparkować samochód pod kościołem na dole, jeszcze większe leniwce mogą pokusić się o wjazd pod same ruiny.
Informację dla poszukiwaczy wieńczyły zdjęcia klasztoru i okolic, z których najbardziej interesowało mnie to przedstawiające zagórski karmel zza jakiegoś wybujałego krzaka rosnącego na kawałku rozsypującego się muru."
"Nie dalej niż siedemdziesiąt metrów przede mną widać było kościół, zasłonięty teraz przez cienkie pnie młodych drzewek rosnących na, częściowo przysypanym ziemią, murku z ociosanych kamieni piaskowca.
„To tu” - pomyślałem i z kieszeni spodni wyciągnąłem zdjęcie ze strony o geocachingu. Chwilę zajęło mi ustalenie perspektywy odpowiedniej do tego, by obraz ze zdjęcia trzymanego w wyciągniętej ręce, pokrył się dokładnie z rzeczywistością. Sprawiło mi to trochę problemów, bo fotografię wykonano w lutym, a teraz był lipiec i bezlistne zimą drzewka pokryła zieleń. Kiedy jednak wreszcie mi się udało, nie miałem wątpliwości, że jestem na dobrym tropie. Widok, który miałem przed oczami, był niemal identyczny z tym uchwyconym na fotografii.
Następne zdjęcie, pokazujące zbliżenie skrytki, przedstawiało kawałek muru i wiązkę pieńków wyrastającą z jednego miejsca. Odnalazłem łatwo ten charakterystyczny punkt i jeszcze raz przeczytałem fragment opisu: „Skarb ukryty pod dwoma kamieniami, na wierzchu jest dość spory, pod spodem jeszcze jeden malutki i pod nim paczka”.
Jedną z zasad geocachingu jest konspiracja. Strony internetowe poświęcone grze zalecają, by za każdym razem, gdy mamy zamiar wydobyć z ukrycia skrzynkę ze skarbem, sprawdzić, czy ktoś nas nie obserwuje, żeby nie zdekonspirować skrzynki.
Rozejrzałem się wokoło. W krzakach od strony obozowiska nie dostrzegłem żadnego ruchu. Za mną też było cicho.
Uspokojony schyliłem się już, żeby odgarnąć pierwszy ze wspomnianych wyżej kamieni, kiedy poczułem nieprzyjemne łaskotanie w okolicach szyi. Był to niezawodny znak, że ktoś mnie obserwuje. Powoli się wyprostowałem, kładąc zgiętą w łokciu rękę na biodrze i powiodłem wzrokiem wzdłuż zarośniętego krzakami wzniesienia, za którym było obozowisko. Dostrzegłem nieznaczny ruch, jakby ktoś schował się nagle w zarośla.
„No, no” - pomyślałem. „Mamy tu chyba jakiegoś podglądacza... Najpierw obserwował mnie nad rzeką, teraz szpieguje zza krzaków...”
Nie dając po sobie nic poznać, jeszcze chwilę rozglądałem się dokoła, robiąc minę, jakby bardzo bolały mnie plecy i wróciłem do przerwanego zajęcia.
Pod omszałym kawałem piaskowca wielkości dużego bochenka chleba był jeszcze jeden, mniejszy. Wystarczyło go podnieść, odgarnąć niezbyt grubą warstwę ziemi i już można się było cieszyć nagrodą.
Skrzynka przypominała rozmiarem pudełko po cygarach i była zrobiona z plastyku. Oczyściłem ją starannie z ziemi, a potem uchyliłem wieczka. W środku znajdował się zalaminowany folder informacyjny wydany przez tutejszy Urząd Miasta, trzy breloczki do kluczy z herbem Zagórza, przedstawiającym serce przebite kotwicą i krzyżem na błękitnej tarczy, długopis z napisem: „Zamość”, trzy plastykowe zwierzątka (słoń, lew i żyrafa) oraz kompas-zabawka. Oprócz fantów były też, jak w każdej skrzynce, ołówek oraz dziennik, do którego zaraz się wpisałem, podając swój adres e-mailowy: pawel_d@mkis.gov.pl i datę odnalezienia skarbu.
Przejrzałem wpisy do dziennika i zrozumiałem, że nikt z gości pobliskiego biwaku nie odnalazł jeszcze skrzynki, bo ostatni zapis pochodził sprzed dwóch miesięcy i, jak na to wskazywał przydomek znalazcy, pochodzący od nazwiska, został dokonany ręką dziennikarza, którego artykuł sprowadził mnie w te strony.
Tak jak zawsze, chciałem wymienić się fantami i odłożyłem skrzynkę na murek, żeby wydobyć z kieszeni jeden z żetonów wybitych przeze mnie osobiście w muzeum Mennicy Państwowej tuż przed wyjazdem. Pieniążek przedstawiał monogram Stanisława Augusta Poniatowskiego, króla, który dał początek tej szacownej instytucji."
"Dno skrzynki wyłożono kartką papieru w kratkę.
Ponieważ zaleca się, by w skrzynkach nie gromadzić śmieci, wyjąłem papier i już miałem go zgnieść, żeby przy okazji wyrzucić do śmietnika, "
"Obok pseudonimu „filips49” widać było znaczek przedstawiający trzy kuferki, który oznaczał, że skrzynka jest „multicachem”, czyli składa się z kilku skrytek.
- No dobra - mruknąłem pod nosem, przyglądając się atrybutom nowej skrzynki. - Zobaczmy, co my tu mamy.
Czaszka, żarówka i łopata, czyli „niebezpieczne miejsce”, „potrzebna latarka” i „skrzynka zakopana”.
Przepisałem współrzędne i zapakowałem zawartość skrytki z powrotem do pudełka. Zabrałem ze skrzynki breloczek z herbem Zagórza i w zamian wrzuciłem do środka trzy żetony. Zamknąłem pudełko i ukryłem je pod kamieniami, po czym wróciłem do mego obozowiska."
Wydawnictwo: WARMIA
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 212 s.