u810 pisze:Hmmm ... policzmy. Na standardowy wypad: piątek, sobota, niedziela:
Czy naprawdę trzeba tak przeinaczać fakty i stosować "Stałe kowalskiego", żeby wykazać swoją "mojszość"? Może ja Ci zobrazuję to w drugą stronę (pochyłe ode mnie):
u810 pisze:Smartfon: 120 g
Ładowarka solarna USB: 180 g
ew. zew. moduł gps: 50 g
osełka masła (żeby telefon był użyteczny w niepogodę: 300g
Razem: 650 g
Garmin Oregon: 200 g
Telefon bo łączność dobrze mieć (eee-tam, odcinam się od cywilizacji na weekend i nie biorę) - 0 g
Zapasowe baterie AA : 4 x 30 g = 120 g
Mapa papierowa - niezbędna podobno: - a mi niepotrzebna, wylatuje - 0 g
Razem: 320 g
Garmin Montana (montana potrafi gadać, prawie jak smartfony) 330 g
Telefon bo łączność dobrze mieć (j.w): 00 g
Zapasowe baterie AA : 4 x 30 g = 120 g
Mapa papierowa - niezbędna podobno (j.w.): 00 g
Razem: 350 g
Mam nadzieję, że to pokazuje, w jaki sposób manipulacja faktami doprowadza do pożądanych wyników. W taki sam merytoryczny, jak u810, sposób udowodniłem, że wersja ze smartfonem jest najcięższa.
Spróbujmy jeszcze raz, tym razem dla porównywalnych założeń i warunków:
3 dni, słoneczna pogoda:
Smartfon z GPS: 120g (urządzenie), 100g (ładowarka solarna - ja znalazłem taką, która wazy 100, a nie 180), 50g (moduł GPS) = 270g
Oregon: 200g (urządzenie), 120g (smartfon nie do keszowania), 60g (2 zapasowe akumulatorki), 100g (ładowarka solarna - do ładowania akumulatorków) = 450g
wiele dni, pochmurno, kiepska pogoda:
Smartfon z GPS: 120g (urządzenie), 0g (ładowarka solarna w pochmurną / deszczową pogodę nie naładuje telefonu z odbiornikiem kilka dni z rzędu. Alternatywą są zestawy z zewnętrznymi bateriami, niemniej jednak ich pojemność rośnie razem z wagą, co sprowadza sytuację do aku z Garminie.), 50g (moduł GPS) = 170g
Oregon: 200g (urządzenie), 120g (smartfon nie do keszowania), 240g (8 x zapasowe akumulatorki)= 560g
I teraz ciekawa kwestia: czy przez 3+ dni da się keszować bez ładowania telefonu? Ja najdłużej z telefonem bez zewnętrznego modułu GPS keszowałem ~8 godzin, starając się używać go jak najrzadziej, żeby oszczędzać baterię, dlatego uważam, że jest to nie do osiągnięcia. Oczywiście można też brać zapasowe baterie do telefonu, zapewne są znacznie lżejsze od aku AA, tylko ja nie znalazłem dedykowanej ładowarki do baterii smartfonowych (może źle szukałem) - trzeba brać pod uwagę, że przygotowania są wtedy dłuższe (ładowarki AA są dla odmiany bardzo popularne).
I tym oto sposobem wykazałem to samo, co u810, w zakresie wagi sprzętu (opcja z Garminem jest prawie 2 razy cięższa). Postarajmy się sprawdzić, co "kupujemy" za tą wagę:
- odporność na warunki atmosferyczne (niewiele smartfonów ma IPX7, a te które mają często źle pracują w takich warunkach. Przykład DEFY jest wodoodporna, ale bardzo źle pracuje jej mokry ekran i nie pracuje jej ekran w mrozie. Tak, wiem, że można trzymać przy ciele, ale w mrozie nie po to zapinamy kurtki, żeby je odpinać co kilkanaście minut, żeby sięgnąć po telefon. Zresztą dłuższe używanie, typu wczytywanie się w spoiler też powoduje szybkie wychłodzenie telefonu. Kolejną kwestią jest używanie DEFY w rękawiczkach - w zwykłych się nie da.)
- Nieograniczony czas działania (baterie i akumulatorki można dostać wszędzie. Oczywiście swoje ważą i w przypadku akumulatorków jest to pewna inwestycja, ale da się tą inwestycję czasami wykorzystać gdzie indziej, podczas gdy zapas baterii do telefonu będzie służył tylko w nim).
Z drugiej strony trzeba jasno powiedzieć, że w dla wielu kupno takiego Oregona może być jak strzelanie z armaty do wróbli. Keszując tylko w ciepłe dni, podczas niedługich (jednodniowych) wycieczek w poprawnej pogodzie można spokojnie poradzić sobie ze smartfonem, chociaż trzeba pamiętać, że dokładność turystycznego odbiornika osiągniemy dopiero po zastosowaniu zewnętrznego modułu.
Warto też skończyć w końcu z obustronnymi mitami, czego to Garmin nie ma a ma smartfon (lub w drugą stronę):
- aktualne dane - przed wyprawą i tak wgrywamy listę skrzynek do urządzenia - nie ma znaczenia, czy będzie to Garmin, czy smartfon - pobraliśmy je w tym samym momencie. Do tej pory nie spotkałem się z sytuacją, żeby informacja o keszu zmieniła się na tyle w ciągu dnia, żeby skrzynki nie dało się znaleźć. Nie twierdzę, że to nie może się zdarzyć, ale statystycznie jest to skrajnie nieprawdopodobne.
- komplet danych w jednym urządzeniu - od niedawna w Garminie znajdziemy wszystko, co może być potrzebne do znalezienia kesza - opis, podpowiedź, fotki (w tym spoilery), wpisy poprzedników. Te same dane mamy w telefonie. Fakt, że w telefonie możemy pobrać fotki w terenie, ale z drugiej strony mechanizm masowego pobierania zdjęć na Garmina jest niesamowicie prosty, więc można spokojnie przygotować komplet przed wycieczką
- ograniczenie w ilości keszy GPSie - różne modele Garminów mają różną pojemność, niemniej jednak nawet w tańszych modelach mówimy o tysiącu - taka ilość zapisanych keszy zaspokoi nawet wielodniowy wypad - wystarczy odrobina organizacji.
- mapy - zarówno smartfon, jak i GPS możemy wyposażyć we wszelakie mapy - wektorowe czy raster. Różnice, zalety oraz wady tych rozwiązań dotknął obydwa typy urządzeń.
Strasznie się rozpisałem, może komuś chciało się to czytać
EDIT:
Kwestia ładowarki solarnej jest dość rozległa - w dodatku najczęściej ładowarki solarne to hybryda ładowarki solarnej z baterią zewnętrzną, co z drugiej strony sprowadza cały zestaw do aku. w GPSie. Oczywiście można toczyć świętą wojnę, co jest gdzie optymalniejsze i gdzie utnie się gramy a doda minuty...