Maryush, jestem jednym z organizatorów, choć ja ich raczej nazwałbym ochotnikami, którzy uwieżyli w możliwość postawienia tego na nogi. I przyznam się, są dni, kiedy myślę, że lepiej zakładać kesze, niż bawić się w taki "logistyczny sport". Moje działanie zawęża się w zasadzie do tego, co ma dotyczyć zagranicy, głównie Niemiec. Przy czym - robię magazyn eventowy - jest to moje ryzyko. Robię to z własnej kasy i własnego czasu. Opłacani nie jesteśmy za to w żaden sposób, co na przykład w innych krajach wygląda inaczej.
Event nie ma żadnego powiązania reprezentacyjnego z Groudspeakiem, nie ma żadnych form reklamy dla nich, nic nie oczekujemy i nic nie zostało nam od nich dane. Po prostu na gc.com zostało to ogłoszone, bo tam jest możliwość ogłoszenia geocachowego eventu międzynarodowego i mienia okazji spotkania się ludźmi z innych krajów. Nie rozumiem tego pytania tak całkiem: my się chcemy spotkać w szerszym gronie, w którym będą też ludzie z innych scen europejskich i razem pobawić, pogadać, pokazać wszystkim ten kawałek Polski, w którym wielu nie było. Ani razu nie myśleliśmy o tym, by to miało promować jakikolwiek servis.
W każdym razie, co chciałbym jeszcze raz podkreślić, nie mamy centa od Groundspeaka, a w zasadzie kamień u nogi, jakim jest granica 500, bo sama ikonka by dużo dała. Ale trochę to ignorujemy, w końcu jest to otwarcie przewidziane w regułach dotyczących tej formy eventu i wiedzieliśmy o tym od początku. Jak się to mówi, poprzeczki są po to, by je przeskoczyć.
Urzędy i ich wsparcie: wiesz, nie jesteśmy niestety w zachodnim kraju UE. Dla przykładu: Kiedy w Leipzig otrzymano odmowę na organizację olimpiady, scena keszerska poszła do władz miasta i powiedziała, zróby inne mistrzostwa, geokeszingowe. Miasto podchwyciło ideę, naprzeciw wyszły Targi Lipskie udostępniając swoje hale, lokalne firmy, które zrobiły ściepę i w pół roku stała impreza, na którą przyjechało kilka tysięcy ludzi (Geogames, taka jest ogólna nazwa pomysłu). Na tyle cieszyła się powodzeniem, że zrobiono z tego "cyrk objazdowy" i w tym roku będzie to miało miejsce w Koblenz. W Polsce nie ma raczej miasta czy okręgu, gdzie lokalne firmy powiedzą, wow, hale nam stoją i tak puste, to damy je za darmo na taką czy inną imprezę. A świadomość lokalnych przedsiębiorców robiących bezinteresowną ściepę na rzecz swojego regionu jest , że tak to określę, nieznana. To raczej oni pytają, ile z tego wyskoczy dla nich.
Natomiast tutaj pieniądze, jeśli są, są za pomocą projektów wyciągane z Brukseli. Lokalne organizacje te projekty piszą, to jest ich wkład, ale żeby ich do tego przekonać... Uwierz, rozmawialiśmy w tym celu z najwyższymi władzami w województwie.
W każdym razie jest nad nami postawiony komitet którym kieruje inna organizacja lokalna powiązana z urzędem marszałkowskim i ona ma nadzór nad pieniędzmi. My tym w ogóle nie zarządzamy, nie mamy dostępu do tego "konta". Szczerze powiedziawszy, czasem mam wrażenie, że tych pieniędzy... nie ma
@ Krysiul: nie przejmuję się, wtedy tylko też ktoś mi bajędy opowiadał o "międzynarodowym" potencjale tego serwisu, jako że są na stronie bezpośrednie linki do innych scen za granicą. Wiesz, w szkole, to pod Twoją odpowiedzią znalazł byś adnotację nauczyciela "nie na temat".
Ja, jak już wcześniej wspomniałem, nie mieszam się w ten tutejszy folklor prowadzenia sporu. I owszem, wiem, że i po jednej i po drugiej stronie jest kilku robiących to z dużą werwą i dla sportu, dosłownie kilkanaście osób, i pewnie będzie tak po wieki wieków. Ale jak już mam rozmawiać, to lubię argumenty, które nie kręcą się wokół kawału z wilkiem, misiem i zającem, gdzie chodzi o fajki, ale tak naprawdę danie zającowi w czapę. Uważam, że trochę śmieszne jest wypowiadać się na temat innego serwisu, jeśli znalazło się na nim trzy skrzynki na krzyż (wiem, wiem, to jest taki pokaz pogardy na zewnątrz, pomimo tego banalnie tani), nie było na żadnym megaevencie ale ma się tam swoje jakieś ale. Ja, zauważ, znalazłem trochę skrzynek na OC, jest wśród nich parę, które zaliczam do najciekszych keszy jakie kiedykolwiek znalazłem, bywam na mieszanych eventach, byłem i na jednym OC na Suwalszczyźnie, i mam wśród OCelotów - jak określam tą scenę - bardzo dobrych znajomych. Oprucz tego znalazłem jednak też trochę skrzynek na drugim serwisie, w kilku krajach, i tam też widziałem rzeczy, które mi się bardzo podobały. Znam fatalne i fantastyczne skrzynki po obydwu stronach. Znam dwie główne wady obydwu serwisów, moim zdaniem główne, i ta wiedza też wynika z poruszania się między skrzynkami obydwu serwisów i kontaktu z grającymi. Wadą GC jest nie ta wyszydzana "komercyjność". Nota bene, wytaczane tu argumenty są i nie na temat, a jedyne wyginane pod własną teorię i z perspektywy ekonomicznej argumentacji (czyli a la komercha) pozbawione sensu. Już samo to, że serwisowi wyrzuca się branie pieniędzy za dostęp do przerzucenia danych kesza na gps jest śmieszne. To jedyny hak, jak zmusić użytkownika do płacenia i też nie żelazny. Sam grałem kilka miesięcy bez i nie było problemu. Pojawił się, gdy na dzień dwa pojawiałem się za granicą w danym miejscu zawodowo i nie miałem czasu na odfotografowanie listingu (mam zawsze aparat ze sobą, więc mogę to sobie trzymać w formie zdjęcia w aparacie, drukowanie opisu uważam za prawdziwą stratę pieniędzy). Nie, płaci się za utrzymanie serwerów z tą szybkością. Pamiętacie, co stało się z naszą-klasą, jak przeszła wartość krytyczną użytkowników a jeszcze nie było inwestorów? Zamuliło ją kompletnie, widziałem to u znajomych i w paru redakcjach.
Nie, wadą jest magdonaldyzowanie: chodzi o to, że reguły są dopasowywane, podobnie jak na wycieczce większej grupy w górych, pod najsłabsze ogniwo tej grupy. To zaniża poziom keszy, głównie jeśli chodzi o inwencję, kreatywność czy w końcu wartość "technicznie-finansową" kesza. Bądźmy szczerzy, taki Maryush - ze jego dopieszczonymi keszami, opisami, wykonaniem samych logbooków - znajdzie się w każdej z tych scen - niestety - raz na 100 tys.
Natomaist wadą OC jest jego prawna nonszalancja. Tu też nie będę się rozpisywał - i proszę co niektórych o nie łapanie mnie za słowo "a na GC też takie kesze są", nie jesteśmy w pierwszej klasie - owszem, są i takie kesze na GC i o nie często też jest wojna. W każdym razie tu też przytoczę to, co wiem z Niemiec: w tym momencie, kiedy masowo odezwały się wezwania do sądu, skończyły się żarty.
Wydaje mi się zresztą, że jeśli ten nasz sport/hobby/spędzanie czasu nie padnie/nie znudzi się, to za kilka, kilkanaście lat zdominuje go inna idea.
@ Miklobit: ja kursuję na trasie Wawa-Górzno, więc ten 1000 wydałem na przynajmniej cztery kursy, dla potrząśnięcia dłonią i powiedzenia paru słów. Nie było tu jeszcze żadnego instalowania kesza. Ktoś kto wyda 500,- PLN jadąc z południowej Polski, przyjedzie na event. Ciągnąc tą wypowiedź dalej: wyda na nocleg i jedzenie około 100-200 PLN (choć są tam możliwości wydania wydania za jeden nocleg i 500 PLN). Powiedzmy jeszcze, że płaci te 30 dolarowych srebrników: dał zarobić głównie polskim koncernom energetycznym i lokalnym przedsiębiorcom z działu turystycznego. Groundspeak zarabia w tym złożeniu jałmużną.
@ r00t7: wiem, że o to Ci chodziło z logowaniem
Ale niestety każdy komentarz też podlega interpretacjom i jest czasem wodą na młyn argumentacji, jakie moglibyśmy sobie darować, więc pozwoliłem sobie to skomentować