Johnny224 pisze:Masz rację. Użyłem pewenego skrótu myślowego, polegającego na połączeniu etapu redakcji z pierwszą korektą. Chodzi mi o to, że obie te czynności należy wykonać na złożonym już materiale źrodlowym. Najpierw robi to redaktor, następnie korektor (koniecznie inna osoba). W warunkach pracy elektronicznej, skład, a przynajmniej znaczna jego część, jest wykonywany de facto przez autora - to on składa tekst w edytorze. Dochodzą do tego poprawki (skreślenia i dopiski) redaktora. Wykonywanie wstępnych korekt na materiale złamanym szybko spowoduje frustrację i zniechęcenie do pracy łamaczy, gdyż najczęściej będzie dla nich oznaczało podwójną pracę.
Dla jasności:
najpierw autor PISZE tekst, nic nie składa, nie łamie, nie redaguje. Jeśli umie, to po prostu pisze go dobrze, wg swej najlepszej wiedzy. Ile on tam sobie skreśla i maże, jego sprawa.
Potem oddaje zamknięty TEKST redakcji. I tu w edytorze tekstu (np. word) redaktor tekst REDAGUJE, czyli ingeruje w tekst, aby go przystosować na potrzeby publikacji - skraca, poprawia błędy stylistyczne, zmienia szyk, jeśli to konieczne. A jeśli zachodzi taka potrzeba, to po konsultacji z autorem od nowa pisze cały akapit (np. z uwagi na to, że jest niezrozumiały). Przyjęło się, że w prasie zakres poprawek wprowadzanych przez redaktora może być duży (w przeciwieństwie np. do publikacji naukowych).
Na tym też etapie, czasem nawet przed redakcją, redakcja może przekazać tekst do KONSULTACJI (aby upewnić się, że wiedza, którą szczyci się autor, ma podstawy w obecnym stanie badań).
Potem tekst odsyła się do SKŁADU i ŁAMANIA, czyli przeniesienia materiału z edytora tekstowego do programu graficznego. Te czynności to nic innego jak ułożenie tekstu w kolumny (tzw. łamy), oprawienie ich grafiką, wkomponowanie zdjęć.
I po złamaniu tekstu odsyła się tekst do KOREKTY. Tu już, tak jak mówiła Ula, jeśli redaktor się spisał, poprawek powinno być mało - jakiś przecinek, typowe błędy składania (czyli np. wyprostowanie kursyw, nieodpowiedni dobór myślników i łączników, jednoliterówki na końcach wersów), czasem się trafi jakiś błąd szyku czy ortograficzny. I tego dotyczyło pytanie Uli - bo to właśnie to najlepiej robić na papierze. W wordzie nie da się otworzyć złożonego tekstu, a korektorzy z reguły nie dysponują programami pozwalającymi na edycję złożonego/połamanego tekstu (oprócz wspomnianych InCopy, ale to drogie). Korekty powinny być dwie. I tak, dobrze, że jeśli korektor i redaktor to inna osoba, ale w różnych miejscach inaczej się to rozwiązuje. Najczęściej decydują o tym warunki personalne
No a potem to już akcept i do druku!
Tal mniej więcej wygląda nieco uproszczony proces przygotowania tekstu do publikacji, który będzie u nas obowiązywał