toczygroszek pisze:Ja uważam podciąganie zastosowania jakiegoś symbolu w innym celu niż przeznaczony pd obrazę, zdradę itp
Hmmm... mocne słowa, lecz chyba akurat w tym przypadku tego typu zarzuty nie padły. Jeśli już to "obraza", choć ja bym użył tu słowa "niesmak".
Niesmak nie tyle wynikający z samego "ukretowienia" krzyża, co bardziej ze świadomości kto tego dokonał (instruktor harcerski).
Jak sam napisałem wyżej, sam (jako ex harcerz) bym czegoś takiego nie zrobił, choć z drugiej strony nie jestem w stanie podać jakiegoś logicznego uzasadnienia. Po prostu jest to tak oczywista oczywistość, że nie wymaga dalszych uzasadnień. Dlatego wyżej powołałem się na niejakiego Chuang Tse i jego uwagę, że "są rzeczy, których szlachetny człowiek nie robi".
Nawet jeśli nie podzielam czyichś przekonań, jeśli "wchodzę na czyjś teren", staram się dostosować do reguł obowiązujących na tym terenie. Jeśli warunkiem zwiedzenia cerkwi jest założenie długich spodni, to zakładam spodnie, choć spiekota. Jeśli przed wejściem do meczetu mam ściągnąć buty to je ściągam... Jeśli w jakimś środowisku przyjętym strojem jest garnitur, to nie przychodzę tam w dresach. I tak dalej...
W przypadku harcerstwa szacunek do krzyża jest sprawą dość podstawową. Jeśli nie rozumie tego instruktor harcerski, to bieda...
Przecież nie trzeba specjalnie wyrafinowanej wyobraźni żeby przewidzieć, że kret nie będzie czymś specjalnie szanowanym. Będzie kładziony do różnych skrzynek, gdzie może zamoknąć, nie mówiąc o upychaniu go jeśli skrzynka będzie ciasnawa i tak dalej.
Argument, że krzyż do nikogo nie należał, jest marny. Ktoś kto pierwszy raz styka się z harcerstwem nie ma pojęcia o tego typu niuansach...
Wydawało mi się, że ktoś kto jest instruktorem harcerskim będzie na tyle świadomą i myślącą osobą, żeby tego typu kwestie przewidzieć... i być może zrezygnować z posunięć wątpliwych, aby nie prowokować niepotrzebnych pytań i zarzutów.
Z drugiej strony, na pewno nie fetyszyzowałbym krzyża harcerskiego bo jest on tylko symbolem pewnych wartości - które w samym harcerstwie zdążyły się już mocno zdezawuować (vide uwagi o harcerzach pijakach).
Nie widzę jednak powodu, by te wartości dezawuować dalej - a tak odbieram przerobienie krzyża harcerskiego na kreta.
Trochę mi to przypomina opowieść o grupie zawodowych negocjatorów, których "znakiem rozpoznawczym" było zakładanie muchy do garnituru. Generalnie nosili muchę zawsze, jednak w pewnych sytuacjach robili wyjątek, i zakładali krawat.
Dlaczego? Ano dlatego, że w pewnych środowiskach mucha założona do garnituru jest czymś tak abstrakcyjnym, że istniało ryzyko, iż partner zamiast myśleć o temacie rozmów, będzie się zastanawiał dlaczego ten gość po drugiej stronie stolika jest tak dziwacznie ubrany... :"P
Klasa tychże negocjatorów polegała między innymi na tym, że potrafili przewidzieć tego typu niuanse... i zapobiegać.
toczygroszek pisze:Sytuacja warta byłaby przedyskutowania gdyby doszło z tego powodu do likwidacji skrytki albo nastąpiły jakies konsekwencje prawne dla autora
I tak i nie.
Patrząc z drugiej strony - może być to dyskusja na temat tego, czy i gdzie są granice np. tolerancji, szacunku do cudzych wartości.
Zwróć uwagę, że w tym wątku są widoczne dwie postawy: Jedna (np. Filips), która woli czasem dmuchać na zimne po to, by nie prowokować problemów (przykład z pomysłem na ukretowienie karty telefonicznej z wizerunkiem Papieża), i druga, która choć teoretycznie powinna być ekspertem w pewnych kwestiach (instruktor harcerski) najwyraźniej pewnych rzeczy "nie czuje"...
Pytanie zaś o balans i zachowanie takich proporcji, żeby nie przesadzić ani w jedną, ani w drugą stronę.
[url=http://www.geocaching.org.pl][img]http://www.geocaching.org.pl/images/200x50.jpg[/img][/url]
[color=gray]Geokärcher[/color]