Różnie. Co kto lubi. Niektórzy jeżdżą. Na długich dystansach przyjemniej - ciężarówka jest jak dom - w środku dywany itp, więc lepiej się te parę godzin cięgiem spędza w lekkim obuwiu, albo bez. A jak już trzeba wyjść to jest coś cięższego na zmianę. I łatwiej wtedy zachować czystość wnętrza. No i na długich dystansach zima jest względna - W Oslo -20 a koło Madrytu (gdzie jesteś 3, może 4 dni później) +20. Na długich trasach między przeładunkami są dystanse rzędu 800-2000km, więc paręnaście godzin jazdy, dzień, dwa, trzy - prawie się nie wysiada z kabiny.
Taki pojazd zresztą można na autostradzie prowadzić bez dotykania pedałów - gaz i hamulec do korekt prędkości rzędu 10-30 km/h są również bezpośrednio pod lub na kierownicy w formie przycisków lub dżwignii (jak do wycieraczek). Tylko jeśli przekładnia jest manualna sprzęgłem trzeba operować. automatyczne skrzynie nie wymagają sprzęgła a półautomatyczne - tylko przy ruszaniu, przy zmianie biegów też jest tylko guzik pod kciukiem przy dźwigni. Więc ciężkie obuwie tylko przeszkadza w położeniu do niczego nieprzydatnych nóg na deskę lub kierownicę (za to też jest mandat hehe)
Nogą się trzyma kierownicę a rękami gotuje herbatę na kuchence i kroi kanapki. Tylko w Belgi się nie da - bo są tak krzywe nawierzchnie, że czajnik spada z palnika. Ech mógłbym takie historie pisać godzinami, a pewnie wiary by mi nikt nie dał, choć są prawdziwe, to rzeczywiście postronnym ciężko w to uwierzyć. Sam bym pewnie nie wierzył, gdybym osobiście takich zdegenerowanych czynów nie popełniał w młodych latach, gdym takim 40-tonowym potworem śmigał po Europie.