Bardzo dziwne rzeczy opowiadasz. Od kiedy to małżeństwo ma cokolwiek wspólnego ze smyczą? Jeśli tak to postrzegasz, współczuje żonie, a raczej żonom, bo z takimi poglądami zapewne na jednej nie skończysz
Mówię o środowiskach okołokościelnych, bo tylko tam zauważyłam syndrom smyczy o której wspomniałeś. Bierze się ona ze strachu przed zostaniem rozwódką. Rozwódka w kręgach koscielnych (wcale nie mam na myśli oazowców, mam na myśli wszystkie osoby które wzięły ślub kościelny ponieważ żona była katoliczką a pan niekoniecznie) ma jeszcze gorzej niż stara panna. Po prostu kobieta dramatycznie boi się zostać sama, bo wtedy odwrócą się od niej wszystkie koleżanki mężatki ze strachu, że ta odbije im mężów. A przy okazji rodzina, bo to taka co męża nie zdołała utrzymać.
Rozumiem, że niektóre żony zabraniają też spotykania się mężom z koleżankami tak? Pff. Zazdrość zazdrością, normalna sprawa (sama mam ten problem, bo jestem straaaasznie zazdrosna o Meteora), ale trzeba być rzeczywiście mięczakiem, by się żonie w ten sposób dać szantażować :S
Poza tym co dziwnego jest w wychowywaniu dzieci bez posiadania papieru ze ślubem? Normalna sprawa, dziecko uznane w urzędzie, w razie czego odpis aktu urodzenia w portfelu (na wypadek starcia z policją lub lekarzem), ewentualne sprawy alimentacyjne też można ustalić bez ślubu. Nawet kredyt można wziąć osobno (zwyczajnie w dwie osoby, nie jako małżeństwo). Meldunek też bez problemu, spadek też można załatwić u notariusza. Trochę latania po urzędach, ale przynajmniej nie ma problemu z odkręcaniem (znam sprawy rozwodowe trwające już trzeci rok a końca nie widać, bo jedna rozprawa na pół roku). Żeby nie wiem ile, odkręcanie spraw urzędowych w przypadku zwykłego rozstania trwa o niebo krócej.
Jest XXI wiek, na wypadek gdybyś nie zauważył.
To, że Ty masz zbyt wąskie horyzonty i sobie czegoś nie wyobrażasz - nie oznacza wszak, że jest to niemożliwe.
[a nie mówiłam, ze będzie flejm?]