Jako lekarz psi
mam trochę doświadczenia z kleszczami. Przede wszystkim chorobą, której należy się bać jest babeszjoza ( o boreliozie będzie za chwilę). Wywołuje ją pierwotniak, który przybył do Polski z Niemiec wraz z kleszczem łąkowym (ten czerwony). Gdy taki kleszczyk pije sobie krew, wpuszcza jednocześnie pierwotniaka do organizmu. Konkretnie do krwinek. W tych krwinkach pierwotniak dzieli się kilka razy i wydostaje do osocza, aby zarażać nowe. Organizm sobie myśli - do cholery, te krwinki są jakieś dziwne, muszę je zaatakować i usunąć. Niestety organizm atakuje i chore i zdrowe krwinki, powodując ich rozpad. Cały ten shit trafia do wątroby i nerek. Wątroba dostaje w dupę, bo nie może wszystkiego przerobić, a "śmieci" zapychają nerki powodując zatrzymanie ich pracy.
A więc, gdy nasz piesek kilka dni po spacerze w lesie :
-ma gorączkę
-nie je
-
sika na czerowno - jak taka mocna herbata (hemoglobina z krwinek
-wymiotuje
-jest blady (wystarczy zobaczyć dziąsła)
-dyszy
-jest bardzo słaby
-> łapiemy stwora i do lekarza!
Jest lek - Imizol, który podany szybko uratuje życie waszemu psu.
Ale! : może uszkodzić szpik
Więc lekarz musi być przynajmniej w 75% pewien, że to babeszjoza
Test: pobrać kroplę krwi i zobaczyć pod mikroskopem pierwotniaki w krwinkach (niestety lubią się chować)
W Niemczech jest szczepionka, niestety nic nie warta...
Teraz najważniejsze!
Pies musi dostać kroplówkę!!! musi, musi musi!!! Nerki muszą zostać przepłukane z tego syfu, bo inaczej wasz pupil zdechnie Wam w domu po kilku dniach - na pewno i bez wątpienia.
Plus powinien dostać Furosemid (lek moczopędny), aby mu nie zalać płuc podczas nawadniania.
Kroplówka powinna lecieć cały czas, chociażby dobę. Nie dajcie się oszukać, że taka puszczona w godzinę to "to samo". Nie jest to samo!
Podobnie, jak lekarz nie będzie chciał dać kroplówki, jedziecie do innego.
Jak lekarz nie da nic na wątrobę (która, jak pamiętamy dostała po dupie), można dawać "ludzki" hepatil - 1 tabletkę dziennie z jedzeniem przez 2 miesiące. Dobre są też gotowe karmy na wątrobę - polecam hill's - (nie lubie "rojala" - ma konserwanty, takie jak w tanich kremach i paliwie lotniczym.)
Profilaktyka:
Nie kupujcie żadnych preparatów w sklepach zoologicznych. Jak Wam zależy na psie, najlepiej zastosujcie kropelki, co się wylewa wzdłuż grzbietu. I teraz znowu uwaga - nie dajcie się nabrać - one wszystkie działają do 4 tygodni i nie dłużej. Taki kleszcz napiwszy się od "wylanego" pieska odpadnie w ciągu 12 godzin i jest baaaardzo mała szansa, że zarazi psiaka. Wylanego pieska nie kąpiemy przed i po wylaniu.
Odpuśćcie sobie obroże i inne wynalazki - szkoda psiaka.
Co jeszcze... aha...babeszjoza bardzo rzadko ma postać przewlekłą - czyli rozwala sobie powolutku wątrobę. Miałam takiego pacjenta - nie jadł cały miesiąc, aż właściciel się zgłosił. Pies miał żółtaczkę i wiiieeelką wątrobę i śledzionę. Zdechł...
Co do boreliozy, to raczej przewlekła choroba - psiaki maja okresowo gorączkę i bolą je stawy - daje się wtedy antybiotyk i leki przeciwbólowe. I tu również polecam gotowe karmy (dużo kwasów omega - działanie przeciwzapalne) i wszelkie Canivitony - zwłaszcza te w proszku z czarcim pazurem (tez działanie przeciwzapalne).
Co do szczepionki przeciw boreliozie to też bym odpuściła - zdarzają się odczyny poszczepienne - czyli np. zapalenie stawów (czyli tak, jakbyśmy sami "zachorowali" naszego psa na boreliozę)
Przy wyciąganiu kleszcza: nie robimy tego łapami, bo możemy się zarazić!!!!!!!!!! Łapiemy pensetą i kręcimy w jedną stronę (naukowcy się sprzeczają, czy w lewo, czy w prawo - obojętnie, byle dziada wyciągnąć)
Mam nadzieję, że informacje się przydadzą i pomogą chociaż jednemu geo-psiakowi.
Pozdrawiam
Littlewolf z team schron