Humor
Moderator: Moderatorzy
-
- Stały bywalec
- Posty: 174
- Rejestracja: poniedziałek 29 czerwca 2009, 13:15
- Podziękował;: 5 razy
- Otrzymał podziękowań: 3 razy
Armia amerykańska postanowiła zmniejszyć liczbę etatów oficerskich. Żeby wyjść z twarzą i zachęcić oficerów do rezygnowania z wojaczki, przyjęła zasadę naliczenia odpraw:
Każdy oficer podaje jak należy zmierzyć jego ciało, a daną długość mnoży się razy tysiąc. Uzyskana wielkość to wysokość odprawy.
Przed komisją staje major Brown. Każe zmierzyć się od dużego palca u nogi do czubka głowy. Wychodzi z tego 180 cm. Brown odchodzi ze 180 tysiącami dolarów.
Kolejny wchodzi pułkownik Johnes. Ten jest przebiegły: staje na palcach podnosi do góry ramiona i tak każe się zmierzyć. Wychodzi z 250 tysiącami dolarów.
Przychodzi kolej na generała Colta.
- Panie generale, jak Pana generała wymierzyć? - pyta szef komisji.
- Zmierzcie mnie synu od czubka ptaka do jaj decyduje Colt.
- Panie generale, z całym szacunkiem dla Pana decyzji, ale to nie będzie duża odprawa - krztusi się szef komisji.
- Zmierzcie mnie tak jak mówię - nalega generał.
- Panie generale nie wątpię w siłę Pana lędźwi, ale to nie jest dobry pomysł - poci się szef komisji.
- Mierzcie jak mówię! To rozkaz!!! - wrzeszczy generał. Szef komisji poddaje się. Generał Colt obciąga portki. Szef komisji przykłada linijkę...
- Panie generale, ale gdzie są Pana jaja???
- W Wietnamie synu!
czyli około:
12476 km
1 247 600 000 000$
USA (California) N36°49'47.039" W119°25'8.753"
Wietnam N14°10'31.649" E108°17'8.981"
http://www.gpsvisualizer.com/map?format ... rize=track
Każdy oficer podaje jak należy zmierzyć jego ciało, a daną długość mnoży się razy tysiąc. Uzyskana wielkość to wysokość odprawy.
Przed komisją staje major Brown. Każe zmierzyć się od dużego palca u nogi do czubka głowy. Wychodzi z tego 180 cm. Brown odchodzi ze 180 tysiącami dolarów.
Kolejny wchodzi pułkownik Johnes. Ten jest przebiegły: staje na palcach podnosi do góry ramiona i tak każe się zmierzyć. Wychodzi z 250 tysiącami dolarów.
Przychodzi kolej na generała Colta.
- Panie generale, jak Pana generała wymierzyć? - pyta szef komisji.
- Zmierzcie mnie synu od czubka ptaka do jaj decyduje Colt.
- Panie generale, z całym szacunkiem dla Pana decyzji, ale to nie będzie duża odprawa - krztusi się szef komisji.
- Zmierzcie mnie tak jak mówię - nalega generał.
- Panie generale nie wątpię w siłę Pana lędźwi, ale to nie jest dobry pomysł - poci się szef komisji.
- Mierzcie jak mówię! To rozkaz!!! - wrzeszczy generał. Szef komisji poddaje się. Generał Colt obciąga portki. Szef komisji przykłada linijkę...
- Panie generale, ale gdzie są Pana jaja???
- W Wietnamie synu!
czyli około:
12476 km
1 247 600 000 000$
USA (California) N36°49'47.039" W119°25'8.753"
Wietnam N14°10'31.649" E108°17'8.981"
http://www.gpsvisualizer.com/map?format ... rize=track
[img]http://www.opencaching.pl/tpl/stdstyle/images/cache/virtual.png[/img] Jestem ZA powrotem skrzynek wirtualnych.
-
- Forumator
- Posty: 1639
- Rejestracja: poniedziałek 21 kwietnia 2008, 10:29
- Podziękował;: 11 razy
- Otrzymał podziękowań: 15 razy
Mnie się bardziej podobała wersja Zen:Maliniak pisze:Ilu forumowiczów potrzeba, żeby zmienić żarówkę?
- Ilu buddystów Zen trzeba by wymienić żarówkę?
- Kot wspina się po słupie...
[url=http://www.geocaching.org.pl][img]http://www.geocaching.org.pl/images/200x50.jpg[/img][/url]
[color=gray]Geokärcher[/color]
[color=gray]Geokärcher[/color]
- RobertM
- Stały bywalec
- Posty: 104
- Rejestracja: wtorek 02 czerwca 2009, 16:57
- Podziękował;: 4 razy
- Otrzymał podziękowań: 1 raz
- Kontakt:
Proszę mi wyjaśnić po co znowu wracać do tego problemu, rozumiem, że to żart, ale nadal nie wiem po co.ted69 pisze:Zapomniales dodac ze pojawi sie tez kilku, ktorzy beda przekonywali ze tylko w serwisie o zasiegu ogolnoswiatowym mozna rozsadnie pisac o wymianie zarowek - pisanie tego w lokalnym serwisie jest bez sensu
- ted69
- Forumator
- Posty: 6197
- Rejestracja: środa 20 lutego 2008, 14:10
- Podziękował;: 30 razy
- Otrzymał podziękowań: 44 razy
- Kontakt:
Alez oczywiscie ze zart.RobertM pisze:rozumiem, że to żart
Mialem nadzieje ze potrafimy sie smiac tez z samych siebie - tak zrozumialem tamten zart, ktory postanowilem uzupelnic. Ale chyba z autoironia nie jest najlepiej - nie jestes pierwsza osoba, ktora to odebrala "na powaznie"
Wszystkich, ktorzy poczuli sie urazeni tym co napisalem wyzej (przypomne ze w dziale Hyde Park, w watku Humor) - uroczyscie przepraszam
- filips
- Forumator
- Posty: 2199
- Rejestracja: środa 20 lutego 2008, 14:10
- Podziękował;: 13 razy
- Otrzymał podziękowań: 81 razy
- Kontakt:
Ja np. się setnie uśmiałem
GeoKrety.org - darmowa alternatywa dla travelbugów
Mapa (prawie) wszystkich keszy na świecie ;) - dla garmina
Status WWW geokretów, opencaching, geocaching
Mapa (prawie) wszystkich keszy na świecie ;) - dla garmina
Status WWW geokretów, opencaching, geocaching
- picek
- Wyjadacz
- Posty: 474
- Rejestracja: środa 06 maja 2009, 11:36
- Podziękował;: 8 razy
- Otrzymał podziękowań: 7 razy
- Kontakt:
Gdybyś nie zauważył - jest to dział HUMOR. I to naprawdę GENIALNY dopisek do oklepanego już tekstu o forowiczach i żarówce...RobertM pisze:Proszę mi wyjaśnić po co znowu wracać do tego problemu, rozumiem, że to żart, ale nadal nie wiem po co.ted69 pisze:Zapomniales dodac ze pojawi sie tez kilku, ktorzy beda przekonywali ze tylko w serwisie o zasiegu ogolnoswiatowym mozna rozsadnie pisac o wymianie zarowek - pisanie tego w lokalnym serwisie jest bez sensu
Na każdym branżowym forum ZAWSZE się pojawia w humorze ten tekst - prędzej czy później. Tylko zmienia się "kto" wymienia żarówkę.
A dzięki temu dopiskowi ten tekst jest rzeczywiście bardziej o tymże forum.
Osiedle w mieście Łańcut - Łańcut - osiedle Sikorskiego
-
- Stały bywalec
- Posty: 174
- Rejestracja: poniedziałek 29 czerwca 2009, 13:15
- Podziękował;: 5 razy
- Otrzymał podziękowań: 3 razy
Mieszkający od lat w Stanach stary Arab ma 5 hektarowe pole ziemniaków, nadszedł czas sadzenia ale jego jedyny syn został aresztowany jako terrorysta. Załamany Arab wysyła telegram
do syna do wiezienia:
Drogi Abdulu,
Tu pisze twój ojciec Muhammad. Jak co roku przyszedł czas sadzenia ziemniaków, ale ja już jestem po prostu za stary żeby przekopać pole i posadzić sadzeniaki. Wiem ze jakbyś tu był byś mi pomógł.
Kochający cie ojciec Muhammad.
Po kilku godzinach przychodzi telegram z wiezienia:
TATO NIE KOP NIGDZIE NA POLU TAM SCHOWAŁEM CAŁY TROTYL
WIRĂWKĂ DO REAKTORA ORAZ BUTLE Z GAZEM I BAKTERIAMI!!!
Piec minut po telegramie przyjeżdża 300 osobowa ekipa z FBI z psami, koparkami i łopatami. Przeszukiwali i przekopywali cale pole przez dwa tygodnie nic nie znaleźli wiec przeprosili i odjechali. Na nastepny dzien przychodzi telegram:
Drogi Ojcze,
Tu pisze kochający cie syn Abdul. Pole przekopane, możesz sadzić sadzonki. Zważywszy zaistniałe trudne okoliczności więcej zrobić nie moglem.
Abdul.
( chyba podobny efekt można uzyskać zakładając kilka zakopanych skrzynek na OC PL z lekko niedokładnymi współrzędnymi )
do syna do wiezienia:
Drogi Abdulu,
Tu pisze twój ojciec Muhammad. Jak co roku przyszedł czas sadzenia ziemniaków, ale ja już jestem po prostu za stary żeby przekopać pole i posadzić sadzeniaki. Wiem ze jakbyś tu był byś mi pomógł.
Kochający cie ojciec Muhammad.
Po kilku godzinach przychodzi telegram z wiezienia:
TATO NIE KOP NIGDZIE NA POLU TAM SCHOWAŁEM CAŁY TROTYL
WIRĂWKĂ DO REAKTORA ORAZ BUTLE Z GAZEM I BAKTERIAMI!!!
Piec minut po telegramie przyjeżdża 300 osobowa ekipa z FBI z psami, koparkami i łopatami. Przeszukiwali i przekopywali cale pole przez dwa tygodnie nic nie znaleźli wiec przeprosili i odjechali. Na nastepny dzien przychodzi telegram:
Drogi Ojcze,
Tu pisze kochający cie syn Abdul. Pole przekopane, możesz sadzić sadzonki. Zważywszy zaistniałe trudne okoliczności więcej zrobić nie moglem.
Abdul.
( chyba podobny efekt można uzyskać zakładając kilka zakopanych skrzynek na OC PL z lekko niedokładnymi współrzędnymi )
[img]http://www.opencaching.pl/tpl/stdstyle/images/cache/virtual.png[/img] Jestem ZA powrotem skrzynek wirtualnych.
- krystiant
- Forumator
- Posty: 2084
- Rejestracja: środa 29 października 2008, 23:55
- Podziękował;: 20 razy
- Otrzymał podziękowań: 76 razy
Już się nawet nad tym zastanawiałem, jak mi żona marudziła o przekopanie grządekGeoNornik pisze:( chyba podobny efekt można uzyskać zakładając kilka zakopanych skrzynek na OC PL z lekko niedokładnymi współrzędnymi )
Poczytaj zanim się zapytasz
Proszę o przemyślane wypowiedzi zgodne z REGULAMINEM FORUM a w szczególności z punktem 11, 12 i 13
Staram się zachowywać właściwe proporcje - znalezień więcej niż postów
Proszę o przemyślane wypowiedzi zgodne z REGULAMINEM FORUM a w szczególności z punktem 11, 12 i 13
Staram się zachowywać właściwe proporcje - znalezień więcej niż postów
-
- Stały bywalec
- Posty: 174
- Rejestracja: poniedziałek 29 czerwca 2009, 13:15
- Podziękował;: 5 razy
- Otrzymał podziękowań: 3 razy
i związany z tym kawał:http://wiki.opencaching.pl/index.php/Zak%C5%82adanie_skrzynki pisze: Wraz z dziennikiem umieść również ołówek i temperówkę, ponieważ długopisy zawodzą, (długopis może wyschnąć lub zamarznąć)
(w kilku wersjach)
Gdy NASA po raz pierwszy wysyłała astronautów w kosmos,doszła do
wniosku że zwykłe długopisy kulkowe nie będą działać przy
zerowej grawitacji.
By zwalczyć ten problem, naukowcy z ramienia NASA pracowali przez
niemal 6 lat kosztem 12 milionów dolarów i wynaleźli długopis
który pisze w zerowej grawitacji, do góry nogami, pod wodą,
niemalże na każdych powierzchniach włączając w to szkło i w
zakresie temperatur od minusowych do +300C.
Spotykając ten sam problem, Rosjanie użyli ołówków.
Amerykanie stracili 5 lat i wydali 10 milionów dolarów na stworzenie długopisu piszącego w przestrzeni kosmicznej, zerze prawie absolutnym i zerowej grawitacji.
Rosjanie użyli ołówka...
W latach sześćdziesiątych wydali parę milionów dolarów na opracowanie długopisu, który pisałby w stanie nieważkości (tak powstały długopisy żelowe), a Rosjanie w tym samym celu użyli po prostu ołówków.
[img]http://www.opencaching.pl/tpl/stdstyle/images/cache/virtual.png[/img] Jestem ZA powrotem skrzynek wirtualnych.
- wilq.bb
- Stały bywalec
- Posty: 103
- Rejestracja: wtorek 15 września 2009, 10:46
- Podziękował;: 3 razy
- Otrzymał podziękowań: 4 razy
Posiadam.
Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocie.
Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy- a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem.
Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako, że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki- nie nastręcza mi to wiele problemów.
Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj- niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć.
Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i "myśleć". Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, zjeżdżać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane- ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść- taka technologia po prostu.
Czasem kot skacze na klamkę ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał- a wtedy wiadomo- wąż.
Dobrze więc- uporządkuję- żona- delegacja, ja praca- wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem- ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni- więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały **** jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja chrzańę. Nie ni chuja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest [cenzura] za duży- żeby przejść tym syfonem.
Ale słyszę tylko pizdut- oż [cenzura] no to nie mogło mi się zdawać- coś ciężkiego poszło w pion. [cenzura] wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot [cenzura] popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę [cenzura] na dół do piwnicy- choć może powinienem od razu do schroniska- zanim wróci moja żona- nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego **** z białą krawatką, nie było jej kilka dni może się nie połapie.
Ale [cenzura] - najpierw do piwnicy- zbiegam po schodach, słucham coś drapie w rurze, pion kawałek płaskiej rury, miauczy- jest [cenzura], żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie- to [cenzura] przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za chuja trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici kici. Ni chuja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten [cenzura] głąb zamiast przyjść do mnie to [cenzura] chce iść tam skąd przyszedł czyli do góry w pion. Ja go wołam a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół.
No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem- i ni chuja- uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda- fight fire with fire- ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tą rurę przy wzierniku deszczułkami którymi używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla- geberit i woda w dół- bombs gone. I bieg do piwnicy.
Po drodze słyszę jak się przewala po rurach- podziałało.
Wbiegam do piwnicy i [cenzura] koniec świata. Nie ma moich deszczułek- no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w [cenzura] i kota też nie słychać już.
Ja chrzańę. [cenzura] gdzie ta rura teraz idzie- coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów- może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka- mam nadzieję, że to od mojego domu.
Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery- najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl auto stoi na ulicy- mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny- poszło aż zakurzyło.
Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie.
Smród jak cholera ale złażę tam- ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. [cenzura] mam w aucie, słaba ale może starczy.
Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije- przywykłem po chwili. Zaglądam i jest oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja chrzańę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi a na dodatek ktoś mi zwali tą pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.
Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie, taśmy samoprzylepne, plastry żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś wpizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tą otwartą studzienkę nie **** bo na ulicy ciemno.
Sąsiad [cenzura]- ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc a teraz [cenzura] złamany stoi i się dopytuje.
Co mam mu [cenzura] powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację?
Idźżesz w [cenzura] pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach- a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.
Wracając do kota- bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe- więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie.
[cenzura] drugi sąsiad przyszedł- po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa- [cenzura] ludzie to są barany.
Idę do domu, obie wanny pełne, ognia- spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma chuja to go musi wygonić albo utopić.
Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy a tego **** dalej nie wylało z kąpielą.
[cenzura] mać- urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki- w [cenzura]- jak się to gdzieś przytka to będę miał przejebane.
Znowu do domu po drugi pogrzebacz bo trzeba zamknąć ten **** dekiel.
Wchodzę- a ten **** kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja chrzańę! Jak on [cenzura] wyszedł- którędy? Ano [cenzura] wziernikiem w piwnicy- zostawiłem otwarty. Ja [cenzura] stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebie. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. [cenzura] mać. Przynajmniej kuleje.
Straty- zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana piwnica- bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy- poszedł w [cenzura], latarka- w [cenzura], pogrzebacz w [cenzura].
Afera na ulicy jak [cenzura].
Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocie.
Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy- a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem.
Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako, że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki- nie nastręcza mi to wiele problemów.
Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj- niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć.
Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i "myśleć". Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, zjeżdżać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane- ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść- taka technologia po prostu.
Czasem kot skacze na klamkę ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał- a wtedy wiadomo- wąż.
Dobrze więc- uporządkuję- żona- delegacja, ja praca- wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem- ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni- więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały **** jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja chrzańę. Nie ni chuja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest [cenzura] za duży- żeby przejść tym syfonem.
Ale słyszę tylko pizdut- oż [cenzura] no to nie mogło mi się zdawać- coś ciężkiego poszło w pion. [cenzura] wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot [cenzura] popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę [cenzura] na dół do piwnicy- choć może powinienem od razu do schroniska- zanim wróci moja żona- nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego **** z białą krawatką, nie było jej kilka dni może się nie połapie.
Ale [cenzura] - najpierw do piwnicy- zbiegam po schodach, słucham coś drapie w rurze, pion kawałek płaskiej rury, miauczy- jest [cenzura], żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie- to [cenzura] przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za chuja trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici kici. Ni chuja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten [cenzura] głąb zamiast przyjść do mnie to [cenzura] chce iść tam skąd przyszedł czyli do góry w pion. Ja go wołam a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół.
No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem- i ni chuja- uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda- fight fire with fire- ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tą rurę przy wzierniku deszczułkami którymi używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla- geberit i woda w dół- bombs gone. I bieg do piwnicy.
Po drodze słyszę jak się przewala po rurach- podziałało.
Wbiegam do piwnicy i [cenzura] koniec świata. Nie ma moich deszczułek- no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w [cenzura] i kota też nie słychać już.
Ja chrzańę. [cenzura] gdzie ta rura teraz idzie- coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów- może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka- mam nadzieję, że to od mojego domu.
Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery- najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl auto stoi na ulicy- mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny- poszło aż zakurzyło.
Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie.
Smród jak cholera ale złażę tam- ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. [cenzura] mam w aucie, słaba ale może starczy.
Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije- przywykłem po chwili. Zaglądam i jest oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja chrzańę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi a na dodatek ktoś mi zwali tą pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.
Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie, taśmy samoprzylepne, plastry żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś wpizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tą otwartą studzienkę nie **** bo na ulicy ciemno.
Sąsiad [cenzura]- ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc a teraz [cenzura] złamany stoi i się dopytuje.
Co mam mu [cenzura] powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację?
Idźżesz w [cenzura] pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach- a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.
Wracając do kota- bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe- więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie.
[cenzura] drugi sąsiad przyszedł- po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa- [cenzura] ludzie to są barany.
Idę do domu, obie wanny pełne, ognia- spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma chuja to go musi wygonić albo utopić.
Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy a tego **** dalej nie wylało z kąpielą.
[cenzura] mać- urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki- w [cenzura]- jak się to gdzieś przytka to będę miał przejebane.
Znowu do domu po drugi pogrzebacz bo trzeba zamknąć ten **** dekiel.
Wchodzę- a ten **** kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja chrzańę! Jak on [cenzura] wyszedł- którędy? Ano [cenzura] wziernikiem w piwnicy- zostawiłem otwarty. Ja [cenzura] stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebie. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. [cenzura] mać. Przynajmniej kuleje.
Straty- zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana piwnica- bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy- poszedł w [cenzura], latarka- w [cenzura], pogrzebacz w [cenzura].
Afera na ulicy jak [cenzura].
- RobertM
- Stały bywalec
- Posty: 104
- Rejestracja: wtorek 02 czerwca 2009, 16:57
- Podziękował;: 4 razy
- Otrzymał podziękowań: 1 raz
- Kontakt:
Pozdrowienia dla małżonki i je*****nego sierściucha
prawdziwe z nagrania "Od przedszkola do Opola":
- Pan Prowadzący : Masz jakieś zwierzątko?
- Dziecko : Mam, kotka
- PP : A jak sie nazywa?
- D : Nie nazywa sie
- PP : Jak to sie nie nazywa, musi sie jakos nazywać...
- D : No nie nazywa się
- PP : Niemożliwe, a jak tatus na niego mówi?
- D : Siersciuch jebany......
prawdziwe z nagrania "Od przedszkola do Opola":
- Pan Prowadzący : Masz jakieś zwierzątko?
- Dziecko : Mam, kotka
- PP : A jak sie nazywa?
- D : Nie nazywa sie
- PP : Jak to sie nie nazywa, musi sie jakos nazywać...
- D : No nie nazywa się
- PP : Niemożliwe, a jak tatus na niego mówi?
- D : Siersciuch jebany......
- wilq.bb
- Stały bywalec
- Posty: 103
- Rejestracja: wtorek 15 września 2009, 10:46
- Podziękował;: 3 razy
- Otrzymał podziękowań: 4 razy
Jak chodzi o ścisłość żony nie posiadam(tzn ja na ten temat nic nie wiem) - a tekst dostałem na maila - ale tak się uśmiałem, że stwierdziłem, iż warto go dla Was wrzucić (w końcu śmiech to zdrowie)
A gdyby mój kocur do kibla wpadł to nie było by co ratować - mieszkam w domu i mam duuuuże szambo a tam się nie wchodzi
A gdyby mój kocur do kibla wpadł to nie było by co ratować - mieszkam w domu i mam duuuuże szambo a tam się nie wchodzi